Zastrzeżenia budzi zwłaszcza regulacja karna, zresztą od pierwszych słów: „Kto publicznie i wbrew faktom przypisze Narodowi Polskiemu lub Państwu Polskiemu odpowiedzialność lub współodpowiedzialność za popełnione przez III Rzeszę Niemiecką zbrodnie nazistowskie”, bo dopuszczają one, że może być prawdziwe przypisanie narodowi polskiemu lub państwu polskiemu takich zbrodni.

– Skutkiem tego zapisu mogą być procesy, w którym Rzeczpospolita i naród polski staną się de facto oskarżonymi – wskazuje adwokat Jerzy Naumann. – Oskarżony czy pozwany będzie wykazywał, że to, co powiedział lub napisał, było prawdą, bo to mu gwarantuje wygraną. Nawet jeśli ostatecznie taki proces przegra, to faktycznym przegranym będzie państwo i polskie społeczeństwo, a rany tylko się jeszcze zaognią. Redakcja tego przepisu świadczy o tym, że jego autorzy kompletnie nie wiedzieli, co robią.

Podobnie ten przepis ocenia adwokat Zbigniew Krüger:

– Zawiera on błąd logiczny, dopuszczając twierdzenie o odpowiedzialności lub współodpowiedzialności państwa polskiego lub narodu polskiego jako całości za zbrodnie popełnione przez Trzecią Rzeszę, co oczywiście jest nieprawdą. Określenie „wbrew faktom” sugeruje, że w jakichś przypadkach twierdzenie o współodpowiedzialności państwa lub narodu polskiego mogło być prawdziwe. Co więcej, przepis ten nie będzie mógł znaleźć zastosowania do twierdzeń takich jak „Polacy pomagali w Holokauście” czy osławionych „polskich obozów śmierci”, bo penalizuje twierdzenia o odpowiedzialności państwa lub narodu jako całości.

Nie znaczy to, że przepis musi być zupełnie martwy.

– Owszem, w wielu wypadkach po rozpoczęciu śledztwa sprawa może trafić na półkę, ale może być wydany list gończy za sprawcą (jeśli zostanie ustalony) i uruchomiona procedura ekstradycyjna, np. na podstawie europejskiego nakazu aresztowania, tym bardziej że część krajów nie musi bojkotować polskich przepisów – wskazuje prof. Zbigniew Ćwiąkalski, znany karnista z Uniwersytetu Warszawskiego.

Mniej zastrzeżeń budzi rozszerzenie ochrony dóbr osobistych na pomówienia RP i narodu polskiego, choć to wyłom w obecnym modelu.

– Przy okazji pewnie słusznej sprawy zmieniamy optykę patrzenia na dobra osobiste i ich ochronę. Do niedawna było oczywiste, że z powództwem mógł wystąpić tylko bezpośrednio pokrzywdzony – wskazuje adwokat Krzysztof Czyżewski. – Dopiero przy sprawie „obozów” przyznano tę ochronę osobom, które nie mają bezpośredniego związku z naruszeniem. Przy dość abstrakcyjnym charakterze dóbr osobistych pozwolenie zupełnie dowolnym (często przypadkowym) osobom lub instytucjom na ich instytucjonalną ochronę powoduje, że nie musimy patrzeć na te dobra przez pryzmat konkretnego pokrzywdzonego.

– Wpisanie do ustawy, że godność narodowa stanowi dobro osobiste, ułatwi prowadzenie spraw o pomówienia w rodzaju „polskie obozy”, ale za granicą, np. w Niemczech, gdzie wywalczyliśmy już honorowanie w odniesieniu do indywidualnych osób, możemy trafić na przeszkody przy rozciągnięciu ich na naród, państwo polskie – ocenia mec. Lech Obara, prezes Stowarzyszenia Patria Nostra, od lat walczącego z określeniami „polskie obozy”. – Nie ma zaś wątpliwości, że inicjatywa ustawodawcza nadała większą rangę temu problemowi.

—Marek Domagalski