To już kolejny rok, gdy rząd proponuje kwotowo-procentową podwyżkę świadczeń emerytalno-rentowych. Może pora, by takie rozwiązania zostały wprowadzone na stałe do przepisów?

Zasady ogólne zawarte w art. 89–94 ustawy emerytalnej, przewidujące waloryzację procentową, cenowo-płacową, realizują dwa klasyczne cele waloryzacji: zachowanie wartości realnej świadczeń oraz częściowe skorzystanie ze skutków wzrostu gospodarczego. W ostatnich latach rzeczywiście obserwujemy coroczne nakładanie na waloryzację realizacji dodatkowego, trzeciego zadania. Polega ono na podnoszeniu wysokości najniższych emerytur i rent. Cel ten jest realizowany poprzez gwarantowanie minimalnej kwoty podwyżki. W tym roku to 70 zł oraz podniesienie minimalnej emerytury aż o 100 zł. Oczywiście można dyskutować na temat ugruntowania nowych zasad waloryzacji, ale trzeba wziąć pod uwagę wiele kwestii. Kwotowa gwarancja podwyżki ma charakter zaopatrzeniowy, tzn. nie jest finansowana ze składki, lecz z dotacji budżetowej. Co w przypadku trudniejszych gospodarczo lat? Podwyżka kwotowa spłaszcza strukturę świadczeń, zatem pytanie o długofalowe skutki stosowania takiego mechanizmu. Wpisanie kwoty wprost w ustawie byłoby mało elastyczne i podatne choćby na inflację. A poza tym jaka to miałaby być kwota?

Z ustawy o 13. emeryturze, która została już uchwalona przez Sejm, wynika, że zmienił się termin, do kiedy należy przejść na emeryturę, aby nabyć prawo do trzynastki. W zeszłym roku prawo do tego świadczenia nabywały osoby, które na emeryturę przeszły do końca kwietnia. W tym roku ta data została przesunięta na koniec marca. Skąd ta zmiana?

W zeszłym roku 13. emerytura miała charakter jednorazowego świadczenia pieniężnego. Prace nad świadczeniem ruszyły dość późno. Sama ustawa została uchwalona 4 kwietnia 2019 r., więc trudno byłoby wypłacić świadczenie w kwietniu. Od bieżącego roku trzynastka została uregulowana jako dodatkowe roczne świadczenie pieniężne. W ustawie z 9 stycznia 2020 r. określono, że trzynastka zostanie wypłacona w kwietniu. Prawo do niej przysługuje osobom posiadającym prawo do emerytury, renty lub innych wymienionych w ustawie świadczeń na dzień 31 marca. Nie trzeba składać żadnego dodatkowego wniosku. Trzynastka wyniesie 1200 zł brutto, na rękę najczęściej będzie to 981 zł. Całkowity skutek wypłaty tych świadczeń dla ZUS, KRUS i systemu mundurowego to prawie 12 mld zł.

Dużo mówi się ostatnio o emeryturach stażowych, których wprowadzenie miałoby się stać jednym z postulatów zbliżającej się kampanii poprzedzającej wybory prezydenckie. Związkowcy oczekują prawa do świadczenia dla mężczyzn, którzy wypracowali 40 lat, i kobiet z 35-letnim stażem. Co pani o tym sądzi?

W przeszłości formułowano wiele propozycji, z krótszym albo dłuższym stażem oraz z uwzględnieniem wyłącznie okresów składkowych albo także nieskładkowych. Niezależnie od wariantu wprowadzenie emerytur stażowych powoduje wieloletnie skutki po stronie przychodów oraz wydatków Funduszu Ubezpieczeń Społecznych. Przez pierwsze kilkanaście lat miałoby miejsce zwiększenie wydatków, a następnie ich zmniejszenie w porównaniu ze scenariuszem bazowym, czyli brakiem zmian. Wynika to z zasady zdefiniowanej składki, zgodnie z którą im wcześniej przechodzimy na emeryturę, tym niższe otrzymujemy świadczenie i vice versa. Notowane byłoby także zmniejszenie wpływów składkowych do FUS z uwagi na wcześniejsze zakończenie aktywności ekonomicznej przez niektóre osoby. W najrozsądniejszym wariancie, przewidującym warunek stażu 45 lat okresów składkowych, roczny wzrost wydatków wyniósłby maksymalnie ok. 1,5 mld zł, a roczne zmniejszenie wydatków nawet do 800 mln zł. W przypadku warunku stażu składkowego 40/35 lat (mężczyźni/kobiety) roczny wzrost wydatków sięgałby w niektórych latach nawet 9 mld zł, a roczne zmniejszenie wpływów aż 5 mld zł. Uwzględnienie okresów nieskładkowych znacznie zwiększa skutki finansowe. Dla wariantu 40/35 lat roczny wzrost wydatków w niektórych latach to aż 15 mld zł, a roczne zmniejszenie wpływów 11 mld zł. Z kwerendy rozwiązań obowiązujących w innych państwach europejskich wynika, że obecnie nigdzie nie ma dostępnych powszechnie emerytur stażowych przyznawanych bez względu na wiek. Jeśli wprowadza się emeryturę wcześniejszą za bardzo długi staż, jak to zrobiły np. Niemcy w 2014 r., to pod warunkiem osiągnięcia odpowiedniego wieku. W przypadku Niemiec jest to 45 lat stażu i wiek co najmniej 63 lata. Z takiej możliwości korzysta co trzeci Niemiec przechodzący na emeryturę.

Patrząc na tegoroczne wydatki, pytanie skąd wziąć 8,5 mld zł na waloryzację, 12 mld zł na wypłatę 13. emerytury i potencjalnie kilka miliardów złotych na emerytury stażowe?

Emerytury stażowe musiałyby zostać uchwalone ustawą. Jak wiemy, uchwalając nowy wydatek, należy wskazać źródło jego finansowania. W projekcie planu finansowego FUS na 2020 rok uwzględniono waloryzację świadczeń. 13. emerytura jest finansowana z Funduszu Solidarnościowego.

Ale Funduszu Solidarnościowego nie stać na tak duże wydatki. Wpływy z nowej składki od najwyższych wynagrodzeń nie wystarczą na pokrycie przeszło 12 mld zł potrzebnych na wypłatę 13. emerytury.

Fundusz dostanie dotację z budżetu państwa. Możliwe będą też pożyczki m.in. z Funduszu Pracy i innych funduszy. Ostatecznie wydatki na wypłatę 13. emerytury poniesie budżet państwa.

Pod koniec zeszłego roku przez Sejm przeszła nowelizacja tych przepisów. Przewiduje ona również przeniesienie kosztów trzynastek wypłaconych w 2019 r. z FUS na Fundusz Solidarnościowy. Rozumiem, że dzięki temu Fundusz Ubezpieczeń Społecznych odzyska wypłacone w zeszłym roku pieniądze. Co się z nimi stanie?

Dzięki wysokim wpływom składkowym wypłaciliśmy w ubiegłym roku z FUS trzynastki bez zaciągania dodatkowych zobowiązań. Co do refundacji wydatków na trzynastkę przez Fundusz Solidarnościowy, operacja ta już się dokonała w ostatnich dniach grudnia. Przeksięgowanie tych kwot odciąży zeszłoroczne wydatki i spowoduje zmniejszenie zeszłorocznej dotacji z budżetu państwa.

Czy dzięki tej zmianie pracodawcy mogą liczyć na to, że ominie ich w najbliższym czasie zniesienie rocznego limitu składek emerytalnych i rentowych od wysokich wynagrodzeń oraz wprowadzenie pełnego oskładkowania wszystkich zleceń?

Te zmiany były przewidziane w zeszłorocznej aktualizacji wieloletniego planu finansowego państwa, jednak na ten moment wygląda na to, że nie są prowadzone prace w tym zakresie. Z perspektywy ZUS istotne są obecnie obowiązujące przepisy, a te się nie zmieniły.

Biorąc pod uwagę ogromne wydatki na transfery socjalne, należy się spodziewać, że rząd będzie jednak szukał nowych źródeł dochodu, w tym likwidacja 30-krotności i oskładkowanie zleceń. Biznes obawia się, że te pomysły wrócą.

Jednym z zadań ZUS jest opiniowanie aktów prawnych i dlatego w zeszłym roku przedstawialiśmy analizy dotyczące tych zagadnień. Natomiast obecnie nic mi nie wiadomo o pracach w tym zakresie. Poza tym nie można patrzeć na te reformy wyłącznie przez pryzmat dodatkowych wpływów. Regresywność składek, wzmacniana przez istnienie limitu 30-krotności, to rzeczywiste wyzwanie. Tak samo jak brak pełnej ochrony socjalnej zleceniobiorców oraz potrzeba uproszczenia, ujednolicenia skomplikowanych zasad podlegania ubezpieczeniom społecznym.

Podstawowym argumentem związków zawodowych przeciwko likwidacji 30-krotności jest to, że doprowadziłaby do powstawania kominów emerytalnych. Z kolei przedsiębiorcy obawiają się wyższych kosztów pracy.

Z powodu zniesienia 30-krotności średnia emerytura byłaby wyższa o ok. 50 zł w 2030 r., 100 zł w 2045 r. i 150 zł w 2060 r. W indywidualnych przypadkach zwyżki byłyby większe, mówimy jednak o niewielkiej grupie ubezpieczonych. W 2018 r. próg 30-krotności wynosił ok. 133 tys. zł i przekroczyło go 370 tys. osób. Nieopłacone z tego tytułu składki emerytalne i rentowe wyniosły 8,3 mld zł. Musimy też pamiętać, że wysokość emerytury w naszym systemie zależy nie tylko od wysokości zgromadzonych składek, ale także od wieku, w którym przechodzimy na emeryturę. Trzeba zachęcać Polaków do dłuższej aktywności ekonomicznej. Ewentualne ograniczenia nie powinny utrudniać zwiększania sobie emerytury poprzez dłuższą pracę.

To kiedy zostanie zniesiony limit 30-krotności, powyżej którego nie płaci się obecnie składek na ubezpieczenia społeczne?

Nie wiem, ale na razie limit obowiązuje i w 2020 r. wynosi 156 810 zł. Jest wiele innych zmian potrzebnych, aby uporządkować system ubezpieczeń społecznych.

Na przykład?

Choćby kwestia ulg i zwolnień od płacenia składek na ZUS czy skomplikowane zasady obliczania składek od kilku umów zlecenia. To między innymi przez to, że mamy tak wiele osób, które płacą składki tylko od jednego zlecenia, a od kolejnych umów już nie, przybywa osób pobierających świadczenie poniżej minimalnej emerytury.

Pełne oskładkowanie zleceń miało nastąpić od 1 stycznia 2020 r. Czy wpływy z tego tytułu ma pani zaplanowane w finansach FUS?

Projekt planu finansowego FUS na 2020 rok nie przewiduje wpływów z tego tytułu. Chociaż można powiedzieć, że nie mam zaplanowanych żadnych wpływów, bo nie ma uchwalonego budżetu państwa, a zatem również planu finansowego FUS.

Skoro nie będzie zniesienia limitu 30-krotności, które miało dać około 5 mld zł wpływów, ani pełnego oskładkowania zleceń, które przyniosłoby kolejne 3 mld zł, to z czego będą finansowane rosnące wydatki Funduszu Ubezpieczeń Społecznych?

Podstawowymi źródłami wpływów do FUS są składki na ubezpieczenia społeczne oraz dotacja z budżetu państwa. Pamiętajmy, że wpłaty z tytułu składek cały czas rosną. Zakład pobrał w 2019 roku na wszystkie fundusze, nie tylko FUS, ponad 281 mld zł, czyli o 24 mld zł (9 proc.) więcej niż rok wcześniej. W naszych finansach mamy zaplanowane wpływy wyłącznie z dopuszczalnych prawem źródeł, a więc wynikających z ustaw oraz odpowiednio zaawansowanych projektów ustaw. Uwzględniamy zatem również szacunkowe 12 mld zł wpływów z opłaty przekształceniowej, która zostanie potrącona od środków przekazanych z OFE do IKE.

Czy będzie pani namawiać ubezpieczonych do przeniesienia pieniędzy z OFE do ZUS?

ZUS nie jest akwizytorem, naszą rolą jest przekazanie informacji i obliczeń. Nasi klienci są zainteresowani informacjami na temat czekającego ich wyboru. Dlatego przygotowujemy doradców emerytalnych dostępnych w naszych placówkach na pytania ubezpieczonych i wyposażymy ich w zaktualizowane kalkulatory emerytalne, które pozwolą obliczyć, jak przeniesienie pieniędzy z OFE do ZUS przełoży się na wysokość ich emerytury z FUS.

Komu zatem będzie się opłacało przeniesienie pieniędzy do ZUS zamiast IKE?

Przede wszystkim osobom, którym zostało niewiele czasu do przejścia na emeryturę. Oczywiście część z nich może uznać, że pieniądze z OFE będą im potrzebne do celów konsumpcyjnych, wtedy będą mogły je wypłacić po osiągnięciu wieku emerytalnego z IKE. Średni kapitał członka OFE wynosi ok. 10 tys. zł. Taka kwota przekazana do ZUS byłaby w kolejnych latach waloryzowana. Może się okazać, że środki z OFE zwaloryzowane w ZUS przełożą się na wyższą przyszłą emeryturę z powszechnego systemu o kilkadziesiąt lub kilkaset złotych miesięcznie.

A co mają zrobić osoby, które mają dłuższą perspektywę, jeśli chodzi o przechodzenie na emeryturę? Czy przeniesienie tych pieniędzy do IKE to dobry pomysł? Pieniądze przekazane do IKE w zdecydowanej większości będą inwestowane w akcje na polskiej giełdzie i nie będzie można tego zmienić w najbliższych latach. A akcje na giełdzie w czasie kryzysu gospodarczego mogą ulec znacznej przecenie. Taki podobno nadchodzi.

Rynki finansowe rządzą się swoimi prawami. W tym zakresie patrzymy na dobrze rozwinięte systemy działające w innych państwach. Wszystkie te systemy uwzględniają ryzyka związane z inwestowaniem pieniędzy na giełdzie. Dlatego potrzebna jest najwyższa dbałość państwa o interesy przyszłych emerytów.

W jakiej kondycji finansowej jest Fundusz Ubezpieczeń Społecznych?

Jest w bardzo dobrej kondycji. We wrześniu padł rekord, bo składki do systemu ubezpieczeń społecznych opłaciło 2,7 mln płatników. Teraz ta liczba trochę spadła, badamy to zjawisko. Za część tego wzrostu odpowiadają osoby zakładające działalność gospodarczą i zatrudniające pracowników.