Wciąż nie wiadomo, czy uda się uchylić miejscowy plan zezwalający na rozbudowę centrum handlowego.

Wojewódzki Sąd Administracyjny przełożył o dwa tygodnie dalsze rozpatrywanie skargi spółdzielni mieszkaniowej SAM-81, którą zajmował się już po raz drugi.

O swoje mieszkańcy warszawskich Kabat walczą od kilku lat. Boją się, że już wkrótce za ich oknami może wyrosnąć potężna galeria handlowa. Na jej budowę pozwala miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego. Przeciwko jego zapisom w imieniu swoich mieszkańców protestują m.in. władze spółdzielni mieszkaniowej SAM-81.

– To nie będzie lokalna galeria. Będą przyjeżdżać do niej ludzie z całego Mazowsza. Spowoduje to bardzo duże pogorszenie jakości życia osób mieszkających w sąsiedztwie centrum – mówi Ryszard Rak, prezes Międzyzakładowej Pracowniczej Spółdzielni Budowlano-Mieszkaniowej SAM-81. – Nasze bloki będą stały zaledwie 40 m od galerii. Pod ich oknami będą sznury samochód, a setki klimatyzatorów na dachu centrum będą pracować non stop na wysokości okien pierwszego piętra domów. Tak żyć się nie da. Według prezesa Raka problem nie dotyczy tylko jego spółdzielni, ale tysięcy mieszkańców Kabat.

– Z dzielnicy typowo mieszkaniowej zamienimy się w przemysłowo-mieszkaniową – dodaje.

Spółdzielnia SAM-81 postanowiła więc zakwestionować miejscowy plan na podstawie art. 101 ustawy o samorządzie gminnym. W tym celu wystąpiła ze skargą do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie. Podnosiła w niej m.in., że miejscowy plan nie ma rozwiązań, które łagodziłyby skutki planowanych inwestycji.

WSA w ogóle nie rozstrzygał sporu merytorycznie. Uznał, że spółdzielnia nie może kwestionować tego planu, bo nie udowodniła, że został naruszony jej interes prawny. Spółdzielni udało się jednak wygrać w Naczelnym Sądzie Administracyjny. Rozstrzygnął on, że spółdzielnia mieszkaniowa SAM-81 może skarżyć ustalenia miejscowego planu dla części warszawskich Kabat, choć nie dotyczy on bezpośrednio jej nieruchomości. Plan będzie miał bowiem wpływ na jakość życia jej mieszkańców i trzeba wziąć to pod uwagę. Według NSA władze miasta i WSA zastosowały zbyt wąską wykładnię art. 101 ustawy o samorządzie gminnym, prowadzącą do absurdalnego wniosku, że tylko inwestor może skarżyć plan. Tymczasem prawo do tego mają również właściciele nieruchomości, na które plan będzie miał wpływ. Zgodnie bowiem z art. 140 kodeksu cywilnego właściciel może korzystać z nieruchomości w granicach określonych przez ustawy i zasady współżycia społecznego. Nie może być również tak, że jeden właściciel ponad miarę utrudnia innym korzystanie z ich własności. Sprawa trafiła ponownie do warszawskiego WSA, który kierując się wskazówkami NSA, powinien zająć się merytorycznie skargą spółdzielni. Na jego wyrok trzeba będzie jednak jeszcze poczekać.

Prawnicy nie mają jednak wątpliwości.

– Miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego powinien równoważyć interesy wszystkich stron i nie może nadmiernie ingerować w sąsiednie nieruchomości – uważa Rafał Dębowski, prawnik specjalizujący się w prawie nieruchomości. – Najlepiej będzie – dodaje – jeśli obie strony wypracują kompromis.

– Istotne jest również, czy studium pozwala na tak intensywną zabudowę. Jeżeli nie, to plan będzie z nim sprzeczny, a na to przepisy nie pozwalają – mówi Stefan Jacyno, adwokat i wspólnik w Kancelarii Wardyński i Wspólnicy. – Szansę obrony przed nadmierną rozbudową galerii handlowej mieszkańcy Kabat mają również na etapie pozwolenia na budowę. Prawo budowlane zezwala na wydanie pozwolenia na budowę przy poszanowaniu praw osób trzecich.

Zawsze też można się odwołać do przepisów kodeksu cywilnego dotyczących immisji i wytoczyć powództwo na podstawie art. 222 § 2 KC. Przepis ten daje roszczenie o przywrócenie stanu zgodnego z prawem i zaniechania naruszeń. Przy czym można nie tylko zakazać trwających immisji, ale też domagać się zaniechania przygotowań czy inwestycji na gruncie sąsiada, i to nie tylko bezpośrednio graniczącego, które grożą takimi immisjami.