Sądy to nic miłego. Podobnie jak szpital, przychodnia dentystyczna, urzędy. Nie chodzimy tam dlatego, że chcemy, lecz dlatego, że musimy. Oczywiste, że nie lubimy sądów karnych. Pojawiamy się tam wyłącznie dlatego, że musimy. Podobnie z konieczności stajemy przed sądami cywilnymi. Głównie dlatego, że nie potrafimy sami się porozumieć się z drugą stroną. Idziemy tam po pomoc, gdy nie umiemy sami rozwiązać sporu, po to, by sąd ostatecznie i władczo rozstrzygnął go mocą swego urzędu. Choć mamy świadomość konieczności istnienia sądów, genetycznie nie lubimy władzy. Zwłaszcza gdy bywa arogancka, co w sądach niestety zdarza się dość często.