Służby skarbowe ostatnio energicznie wzięły się za oszustów. Uzbrojone w coraz to nowsze narzędzia prawne i techniczne, starają się – nie bez sukcesów – zwalczać patologie podatkowe.

Jednym z tych narzędzi jest obowiązująca od roku tzw. klauzula obejścia prawa. Pozwala ona podważyć korzyści podatkowe z budowanych sztucznie struktur biznesowych. Fiskus jednak nie zamierza odpuszczać ścigania także należności sprzed wejścia w życie tej klauzuli. Ostatnio coraz częściej kontrolerzy kwestionują różne rozliczenia podatników, używając przepisu art. 199a ordynacji podatkowej. Mówi on, że jeśli doszło do maskowania ukrytej czynności, to nie należy brać pod uwagę pozorów, ale raczej to, co zamierzano ukryć.

Taką właśnie argumentację zastosowano, by nałożyć na TVN 110 mln zł podatku dochodowego. Nie miało znaczenia, że spółka miała urzędowe interpretacje przepisów potwierdzające zgodność z prawem operacji biznesowych. Zignorowano fakt, że fiskus badał te transakcje wkrótce po ich przeprowadzeniu i nie znalazł nieprawidłowości ani nie kwestionował ich biznesowego uzasadnienia.

Z tego i innych przypadków wynika, że administracja skarbowa zaczyna traktować wspomniany przepis art. 199a jako swoistą klauzulę obejścia prawa. A przecież ten przepis został przewidziany dla podważania ewidentnych szwindli. Na przykład sprzedawania mieszkania za złotówkę dla zamaskowania zwykłej darowizny. Sądy administracyjne i doktryna wypracowały też wniosek, że nie można tego przepisu stosować do czynności wynikających ze stosownych uchwał organów spółek. Trudno zatem, by w sądach ostała się argumentacja bez dowodów na złamanie prawa, a jedynie domniemanie istnienia ukrytej czynności.

Sądowa walka o udowodnienie wątłości zarzutów fiskusa może jednak potrwać wiele miesięcy, a nawet lat. W tym czasie TVN zapewne nie upadnie, najwyżej zrezygnuje z kupna kilku filmów. Z mniejszymi firmami może być jednak znacznie gorzej.

Za to w budżecie – przynajmniej na jakiś czas – pojawią się miliony złotych. Mniejsza, czy to pieniądze od oszustów czy uczciwych. Najważniejsze, by znów można było pochwalić się wynikami budżetu. Mniej wesoło będzie, gdy przyjdzie oddać pieniądze podatnikom, i to z milionami złotych odsetek.

Sięganie po ułomną „klauzulę” przypomina zatem przysłowie o tonącym i brzytwie. Może się i uratuje, ale przy okazji pokaleczy rękę.